sobota, 17 kwietnia 2010

Gdy wchodzę do biura USS zwykle targają mną zupełnie sprzeczne emocje w zupełnie niedużym odstępie czasu. Pierw w głowie ciśnie się seria niecenzuralnych komentarzy z powodu ogromnego nieładu. Nie uporaliśmy się z nim jeszcze dokładnie po zalaniu, a w efekcie wymiany wykładziny. Potem schodzą się ludzie, zaczynamy zebranie i jeśli tylko jest pomyślny dzień, dyskusja konstruktywna i wszystkie zaległe sprawy są załatwione, uśmiecham się od ucha do ucha i czerpię radość na kilka następnych dni. Ładuję baterie.

Sącząc piwo, rozmawiając o wiele swobodniej niż mogę sobie przypomnieć, dopinaliśmy Medykalia na kilka przedostatnich guzików. Obejmując rządy, ustanowiłam żelazną zasadę "żadnego alkoholu w biurze". Bardzo rzadko, ale jednak czasem łamiemy ten zakaz. Jeden drink, jedno piwo odblokowuje nasze umysły po ciężkim tygodniu uczelnianych walk.

Jeszcze nie miałam tak ciężkiego roku w kwestiach organizacyjnych. Mam okrutne wrażenie, że nie mam już siły przebicia i na nic się zdają moje "nauki" i prośby. Dzisiaj wdarł się do USSu letni wietrzyk, aż przyjemnie patrzyło się na pracę owocną. Medykalia dały nam  tym roku popalić. I pewnie jeszcze dadzą w kość jeszcze bardziej. Począwszy od problemów finansowych, w które wpadliśmy dzięki wspaniałej niesłowności oraz niekompetencji pracowników wspaniałego WBK, kończąc na prawnikach dzięki którym umowy stoją. Wierzcie mi - to jest temat rzeka, ale tak się składa, że zza kulis nie mogę aż tak bardzo wyściubiać nosa.

Lodówka wygląda dość mizernie. Jakieś zakupy na jutro trzeba zaplanować. A od jakiegoś tygodnia marzy mi się karkóweczka, albo schabik... taki pieczony... na chlebek. Jami! Tak więc wyzwanie na jutro. Poza praniem oczywiście. Stworzyć schabik. I nakarmić męża. No! Dzisiaj, ale o bardziej ludzkich godzinach, zdam relacje.

4 komentarze:

  1. Hmm schabik powiadasz? ciekawe jaki będzie tym razem - choć w sumie to wiele nie zmienia - i tak będzie nieziemsko pyszny. Tak, tak, jak się ma talent do gotowania, tak jak Ty droga Żono, nawet z czegoś tak prostego jak kawał schabu można wyczarować cuda - ja i mój krąglutki brzuszek nie możemy się doczekać rezultatu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. moze sie kiedys zalapie przelotem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S. Może wtedy wspolnie jakies risotto :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh risotto! Ale mi teraz ślinka cieknie. Teraz musisz szybko przyjechać, bo ja nie wytrzymam ;P

    Zresztą Ty Macieju masz do nas nielimitowane zaproszenie. Wiesz o tym, nie? ;P

    OdpowiedzUsuń