piątek, 14 maja 2010

Pomarańczowe muffiny śniadaniowe

Postanowiłam rano zrobić coś smacznego, co mogłabym zawieść koledze - dentyście, który wyświadczał mi dzisiaj ogromną przysługę. Być może miałam też nadzieję, że coś słodkiego osłodzi jego serce i złote ręce i nie będzie się nade mną mocno znęcał... Upiekłam przepyszne muffiny, ale w nerwach i pospiechu zapomniałam ich ze sobą zabrać. Nie zmienia to jednak faktu, że ta wizyta była jedną z najmilszych moich wizyt u zębologa w życiu.

Adrian (mam nadzieję, że nie obrazi się za odkrycie jego tożsamości) jest jedną z tych osób, którą wystarczyło wypuścić spod oczu asystentów kontrolujących każdy krok, aby naprawdę rozwinął skrzydła. Śmiało mogę powiedzieć, że w tym przypadku praktyka czyni mistrza. Gdy byłam u niego ze dwa lata temu, jeszcze na uczelni, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W prawdzie ząb i tak został porządnie zrobiony. Jednak teraz po prostu nie ma porównania. Jak na razie założył mi tylko opatrunek, ale sposób w jaki to zrobił. Z jaką łatwością, pewnością, odwagą... I tak bezstresowo. Muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu nawet znieczulenie mnie nie bolało. I uwaga! Chłopak przyjmuje dopiero kilka miesięcy jako stażysta, a już się tak wyrobił! Ciekawa jestem co będzie za kilka lat! Jestem z niego mega dumna.

Muffiny do Adriana nie zajechały, ale i tak zostały dość szybko i ze smakiem pochłonięte. Część jeszcze ciepłych pożarliśmy z Mężem na tzw. drugie śniadanie. Kilka odgrzanych zjadłyśmy z Magdą na podwieczorek. Mąż jeszcze coś skubnął do kolacji. I tak oto zostały na jutro dwie sztuki dla Adama do pracy.

Muffiny pomarańczowe zostały przygotowane wg przepisu znanej z telewizji Nigelli. Zamiłowanie do jej programów zaszczepiła we mnie jedna z moich pierwszych współlokatorek. Z Matyldą mieszkałam przez kilka pierwszych lat studiów i nauczyłam się od niej wielu godnych polecenia przepisów. Najsłynniejszym jest makaron ze szpinakiem, którym objada się mój Mąż i wszyscy, którzy akurat natrafią na szpinakowy dzień.
Niby program Nigelli mógłby oglądać sobie każdy. Ja jednak, gdy patrzę w telewizor, wolę coś z fabułą. Kiedy wracałyśmy zmęczone po zajęciach, przygotowywałyśmy sobie coś do jedzenia i odmóżdżałyśmy się przed TV. Gdy władzę nad pilotem posiadała Matylda prawie zawsze oglądałyśmy Nigellę. Zafascynował mnie ten program, aż w końcu naprawdę go polubiłam. Na tyle mocno, że na półce z płytami DVD brakuje już tylko jednej serii Nigelli. Kobieta ma niesamowite pomysły na ułatwienie sobie najżmudniejszych zajęć w kuchni. To od niej nauczyłam się używać nożyczek do cięcia zieleniny na przykład. I jeszcze wielu wielu innych chwytów.

POMARAŃCZOWE MUFFINY:
Składniki suche:
75 g masła
250 g mąki
25 g mielonych migdałów
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
75 g cukru
skórka z 1 pomarańczy
Składniki mokre:
100 ml świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
100 ml pełnotłustego mleka
1 jajko

Ilości składników przewidziane są dokładnie na 12 muffinów.

Przygotowanie muffinów pomarańczowych jest szalenie proste. Właściwie wymaga jedynie zmieszania składników i rozłożenie ciasta do foremek. W jednej misce trzeba zmieszać składniki suche: mąkę, mielone migdały, cukier, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną, startą na drobnych oczkach skórkę z pomarańczy, W drugiej składniki mokre: roztopione i ostudzone masło, mleko, jajko, świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy.

Następnie do suchych składników stopniowo dodajemy lejącą masę. Mieszamy widelcem. Ważne jest to, aby muffinowej masy nie mieszać zbyt długo i dokładnie. Dozwolone są niewielkie grudki. Równe ilości masy rozkładamy do foremek wysmarowanych masłem lub wyłożonych papierem. Mi udało się dostać w sklepie wyjątkowe sylikonowe foremki. Wyglądają dokładnie jak te papierowe, ale są sylikonowe i mogę ich używać wielokrotnie. Ten zakup był naprawdę udany.

Foremki z ciastem wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200°C na 20 minut. Gdy któraś zacznie uciekać z foremki nie trzeba się tym przejmować. Ciasto czy tak czy siak będzie w sam raz do zjedzenia. Wiem, bo sprawdziłam. Po upieczeniu trzeba je wyłożyć na kratkę do ostygnięcia. Najlepsze do zjedzenia są, gdy są jeszcze lekko ciepłe.

Według mnie ważne jest, aby muffin nie jeść samych sobie. Skorzystaliśmy z rad Nigelli i zajadaliśmy je z masełkiem i borówką. Tylko taką naprawdę dobrą borówką z Rolnika, a nie jakimś tam tylko zżelowanym wywarem z borówek. Spróbujcie zresztą sami. Zobaczycie, jak się Rolnik postarał przy produkcji.
Mój Mąż spróbowała jeszcze połączenia muffin z nutellą oraz dżemem truskawkowym. Ja dalej uważam, że najlepsze są dodatki kwaśno-gorzkie i borówka czy nawet żurawina świetnie się do tego nadaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz