niedziela, 6 czerwca 2010

Polędwica w cieście francuskim

Tak naprawdę małżeństwo jest jedną ze wspanialszych rzeczy, które spotkały mnie w dotychczasowym życiu.

 Samo małżeństwo w ogóle widniało kiedyś w mojej wyobraźni, jako związek dwóch ludzi, którzy są dla siebie zawsze, wszędzie i na zawsze. Jednak ówczesne filmy i literatura coraz częściej pokazują małżeństwo jako coś "nieudanego". Z jednej strony jest to nawet korzystne, bo pokazuje, że nie trzeba za wszelką cenę żyć w tzw. toksycznym związku. Z drugiej strony natomiast zdarzają się również takie filmy, książki i czasopisma, które mogą zasugerować młodym małżeństwom, jak radzić sobie z problemami. Niestety tych drugich przykładów jest o wiele mniej. Tym właśnie sposobem młodzi ludzie coraz częściej przy okazji najmniejszej awantury decydują się na rozwód, zamiast najpierw wspólnie powalczyć. Decydują się, bo mają na to jakby przyzwolenie opinii publicznej. I to jest ta trzecia strona, która szczerze mówiąc podoba mi się najmniej, bo nie daje nam wiary w to, że może być dobrze.

Wydaje mi się, bo sama w małżeństwie mam jeszcze niewielki staż, że aby ta cała sprawa z rodziną wypaliła, obie "strony" muszą zrozumieć kilka rzeczy... Naprawdę rzadko się zdarza, że zakochują się w sobie dwie super dopasowane osoby. Takie że mają identyczne poczucie humoru, wyczucie smaku, gustu i będą miały takie same przyzwyczajenia. Miłość niestety płata nam wszystkim figle i czasami łączy ze sobą najbardziej niezgodne charaktery. Wtedy najprostszym, ale czasami i najtrudniejszym rozwiązaniem jest rozmowa na tematy kontrowersyjne. Ale niech to będzie rozmowa, a nie wrzaski i wyrzucanie sobie błota na twarz. Za każdym razem, gdy mnie i Mężowi uda się spokojnie porozmawiać, świat staje się prostszy.

Musimy się też pogodzić z faktem, że miłość małżeńska jest serią kompromisów i ogromnego szczęścia. Czasem trzeba poświęcić coś dla tej drugiej połówki i co ważniejsze nigdy nie myśleć o tym jako o wielkim poświęceniu, które rujnuje nasze marzenia. To doprowadza nas do kolejnej myśli, aby nie rezygnować ze swoich marzeń. Aby w tym wspólnym związku wciąż być też indywidualną jednostką. I aby te kompromisy, o których mowa jest wyżej, nie stanowiły o tym, że stajesz się inną osobą, rezygnujesz z własnych przekonań. Mam raczej na myśli kompromisy w życiu codziennym i mogę podać trywialny przykładów. Na przykład tak właśnie panowie "poświęcają się" dla swoich żon opuszczając deskę klozetową, a panie nie zostawiają brudnych golarek pod prysznicem, czy też nie używają golarek swoich mężów.

Małe kompromisy mają na celu zminimalizowanie ilości spięć pomiędzy małżonkami. Wtedy zaczniecie się "kłócić" tylko wtedy, gdy jest ku temu powód. Warto też zrozumieć, że konflikty będą zawsze. Naprawdę zawsze. I od nas tylko zależy jak sobie z nimi poradzimy. Czy obrócimy to we wrzaski i rzucanie talerzami, czy w rozmowę o tym co nam się nie spodobało i dążenie do poprawy. Pamiętajmy, że kłótnia wcale nie oznacza końca małżeństwa. O końcu małżeństwa możemy mówić przy okazji zdrady, na wielu poziomach, nie tylko fizycznym. Albo gdy mamy do czynienia z patologicznymi przypadkami, jak znęcanie się psychiczne czy fizyczne. Niektórzy zakwalifikowali by tu także wygaśnięcie uczucia. Jednak ja uważam, że jeśli uczucie było szczere, przy odpowiednich staraniach obydwu stron, można je odzyskać.

Podział obowiązków w domu i zagrodzie także może pomóc we wspólnym przetrwaniu. Oczywiście nie tylko podział, ale i wywiązywanie się z nich. I tak na przykład mój Mąż pokochał łazienkę, zmywarkę, odkurzanie i śmieci, a ja staram się czuwać nad jedzeniem, praniem, resztą domu i rachunkami. Z resztą rzeczy sobie jakoś radzimy i nie będę ukrywać, że czasem robimy sobie "dzień dziecka".

Umówmy się również, że małe przyjemności mają znaczenie. Wspólne posiłki, drobne niespodzianki, buziaki, przytulanki, słowa "proszę", "dziękuję". I najważniejsze "kocham cię", którego nigdy nie jest za mało. Niespodzianki utwierdzą drugą połówkę w przekonaniu, że wciąż coś dla nas znaczy, a miłe zwroty zapewnią, iż nie będzie się czuła jak "popychadło".

Pamiętając o tych kilku rzeczach, już zrobimy pierwszy krok do cholernie szczęśliwego małżeństwa. W prawdzie nie jestem żadnym sajkologiem, żeby udzielać takich rad. Tak mi się po prostu wydaje i już. Takie przemyślenia mnie naszły przy okazji pieczenia polędwicy. To było coś, co zrobiliśmy wspólnie i wierzcie mi, że każde z nas miało w tym swój ogromny wkład.

Polędwica w cieście francuskim jest pomysłem zaczerpniętym z gazety. Z programem, żeby było ciekawiej. Potrzebujemy dość duży kawałek polędwicy wołowej. U nas tym razem były dwie mniejsze wieprzowe. I osobiście uważam, że wołowe byłyby lepsze.

Surową polędwicę trzeba oczyścić, posolić i popieprzyć z wierchu. Następnie podsmażyć na rozgrzanym oleju z każdej strony. Jednak na tyle krótko, aby mięso pozostało soczyste. Podsmażone mięso musi teraz odczekać, aż wystygnie.

W przepisie z gazety następnym istotnym składnikiem było pesto bazyliowe. My postanowiliśmy wykombinować swoje pesto. Zdajemy sobie sprawę z tego, że była to czysta improwizacja. Pesto pozbawione orzeszków i sera. Kombinowaliśmy i wyciągnęliśmy to co akurat mieliśmy na stanie. Do blendera wrzuciliśmy liście z całej doniczki bazylii, sól, pieprz ziołowy i paprykę słodką. Dolaliśmy ze dwie łyżki oliwy z oliwek i wrzuciliśmy opcję turbo na kilka chwil.

Tak przygotowanym pesto obsmarowaliśmy ze wszystkich stron schłodzoną polędwicę i zawinęliśmy wszystko w gotowe ciasto francuskie. Przy okazji tego kroku trzeba się bardzo postarać. Zwijamy na tyle szczelnie i dokładnie, aby mieć pewność, że sos nie będzie wyciekał. Z wierzchu zawiniątko posmarowaliśmy rozbitym jajkiem i wstawilismy do piekarnika. 190 C, polędwica wołowa potrzebuje ok. 40minut, wieprzowej wystarczyło 25 min.

POLĘDWICA W CIEŚCIE FRANCUSKIM:
600g polędwicy wołowej lub wieprzowej
do smaku: sól, pieprz
liście z 1 doniczki bazylii
2 łyżki oliwy
sól, pieprz ziołowy, papryka słodka
1 opakowanie ciasta francuskiego (z Biedronki ;P)
do posmarowania: 1 jajko

1 komentarz:

  1. Nie powiem Kochanie - niezle sie uzewnetrznilas na temat malzenstwa, co nie zmienia faktu, ze z wiekszascja powyzej zgadzam sie bez wahania ;)
    O poledwicy powiem tyle - kawal miecha + francuskie ciasto + tona bazylii w domowym pesto = apokaliptyczna wyzerka :D:D:D

    OdpowiedzUsuń