Patrzę na ostatni swój post z października roku UBIEGŁEGO i jest mi szalenie przykro, że zostawiłam swojego bloga na tak długi czas. Myślę sobie dlaczego tak się stało i przestaje mi być przykro :P Wraz z przyjściem Piotrka, mój świat autentycznie wywrócił się do góry nogami. Już nic nie jest takie samo. Ale oczywiście nie w złym znaczeniu! Świat po prostu nabrał kolorów! Stał się ciekawszy, przyjemniejszy i jeszcze bardziej wart obserwowania.
Macierzyństwo jest wspaniałym "stanem". Pozwala dorosnąć, zajrzeć wgłąb siebie, wziąć na siebie ogromną odpowiedzialność i codziennie obserwować mały cud, który rośnie i rozwija się w expresowym tempie. To są przyjemne chwile szczęścia, zadowolenia, euforii, dumy, ale równie piękne chwile niepewności i lęku. Bo żeby nie było - nie zawsze jest łatwo, czasem jest cholernie trudno i to właśnie jest najpiękniejsze.
Oczywiście nie porzuciłam swojego hobby, jakim jest urzędowanie w kuchni. Po prostu czas, który poświęciłabym na pisanie, przeznaczyłam dla swojego dziecka, siebie i męża.
Z macierzyństwem jest jeszcze jedna rzecz, która w uprawianiu mojego hobby przeszkadza. Zaczynając od tego, że w ciąży się zmieniają smaki. I gdy w ciągu 9 miesięcy zdążyłam się już do nich przyzwyczaić, rozpoznać na nowo, po porodzie czekało mnie znowu to samo. Nie wyobrażacie sobie nawet, ile w tym czasie zrobiłam obrzydliwych w smaku potraw!
Z czasem, gdy dziecko zaczyna jeść to co my, nadchodzi zmiana następna. Zmiana na zdrowe :P W naszym przypadku polegała ona głównie na ograniczeniu soli i zamianie jej na sól niskosodową. A i jeszcze zrezygnowaliśmy ze smażonego. Teraz sporadycznie jadamy klasycznego schabowego. Nauczyłam się za to wielu innych przepyszności i postaram się w najbliższym czasie podzielić się nimi z Wami.
A teraz trochę na słodko. Ciasto, o którym śniłam sobie kilka miesięcy i w końcu je popełniłam. Marchewkowe! W ogóle nie trudne!
Zaczęłam od zmiksowania marchwi. Później dodałam wszystkie pozostałe składniki (poza sodą) i dokładnie wymieszałam. Można tez to zrobić mikserem. Sodę wsypałam na sam koniec i tylko chwilę wymieszałam. Gotową masę wlałam na blachę i piekłam w piekarniku ok. 40 minut w temp. 180 st. C.
Upieczone ciasto wystawiłam do ostygnięcia. Gdy było już zupełnie chłodne, przygotowałam krem.
Marcepan zmiksowałam ze śmietanką. Cały czas miksując partiami dodawałam masło. Do smaku doprawiłam cukrem pudrem i sokiem z cytryny. I już. Ciasto przekroiłam w poprzek na pół. Przełożyłam 1/3 kremu. Pozostałe 2/3 posłużyły do posmarowania wierzchu i boków. Na koniec na wierzchu ułożyłam ozdobne marcepanowe marchewki.
Tak przygotowane ciasto można już spokojnie zajadać. Mi jednak smakowało bardziej, gdy postało trochę w lodówce.
CIASTO MARCHEWKOWE:
500 g marchwi surowej
360 g mąki pszennej
250 g cukru
4 jajka
230 g oleju
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 op. przyprawy korzennej do pierników
1 łyżeczka sody
KREM:
250 g masła miękkiego
150 g masy marcepanowej (albo i więcej :P)
1 łyżeczka soku z cytryny
2 łyżki śmietany kremówki
1 łyżka cukru pudru
Subskrybuj:
Posty (Atom)